poniedziałek, 27 października 2014

Luźny komentarz do "Hesitant Alien"



Większość ludzi związanych jakkolwiek z fandomem My Chemical Romance wie, że po rozpadzie niektórzy z członków rozpoczęli karierę solową. Jakiś czas temu dorwałam się do solówki Gerarda Waya...i muszę przyznać, że mi się cholernie podoba. Gee mówił, że inspiruje się teraz britpopem. Na tym albumie rzeczywiście słychać trochę blurowych klimatów (na przykład w stylu ich "Song 2"). Tym, co go wyróżnia jest nieustająca psychodela, zgrzyty, szumy, dysonanse wkradające się nawet w najprostsze aranżacje, dla niektórych mogą być one poniekąd męczące. Fandom krytykuje nową twórczość wokalisty mówiąc, że idzie on w stronę łagoniejszych klimatów. Ja tego aż tak nie odczuwam, nie mam też nic do bardziej popowych aranżacji, o ile nie są nudne, jak te zalewające komercyjne stacje, a zdecydowanie nie są. Nie ma co, koleś się rozwija i to mocno. Za czasów początków MCR jego głos miał strasznie nieprofesjonalną barwę, aczkolwiek z każdym albumem coraz bardziej się poprawiał. Klipy są mocno zjarane, ale ma do przecież swój urok.

Nie każdemu ten album przypadnie do gustu, ale ja nie mam na co narzekać. Podoba mi się zdecydowanie bardziej, niż "Stomachaches", bo nie lubię głosu Franka, szanuję go tylko jako gitarzystę. 

Żałuję tylko, że prawdopodobnie nie pojadę na koncert do Warszawy. A może ktoś z moich okolic się wybiera?



 

czwartek, 9 października 2014

Zmiany

Postanowiłam, że z powodu braku czasu na opisywanie "fascynujacych faktów z życia" zmieniam troszeczkę tematykę bloga. Usunęłam randomowe posty, teraz będą już tylko rododendrony, recenzje i relacje. 
Dla zainteresowanych: dostałam się do musicalu i jestem Gburkiem. Tak bardzo mrok chodzący. Moja partytura wygląda tak:


I dziękuję Hikarii za reklamę ma fanpage. :) <3

Wchodźcie do niej, wiecie, że jaram się jej cudeńkami. :3

No, to do kiedyś. Niedługo rododendrony.